Kilka osób pytało mnie jak to robię, że łączę opiekę nad dwójką dzieci (w tym jednym niemowlakiem), blogowanie i realizację metamorfoz blogowych. Długo zastanawiałam się co odpisać i czy w ogóle poruszać ten temat u siebie. Postanowiłam jednak, że powinnam to zrobić, ponieważ mam wrażenie, że wile kobiet wyrzuca sobie, że nie są wystarczająco dobrze zorganizowane, one tak nie potrafią. Patrzą na inne matki i myślą, że one by tak nie potrafiły, więc lepiej nie zaczynać.
Prawda jest taka, że wrzucając sobie wiele na głowę nie godzę wszystkiego w 100%. Zawsze coś cierpi i nie jest na tip top. Najważniejsze do czego musiałam się przyzwyczaić to fakt, że pewne rzeczy zajmują mi więcej czasu niż planuję, inne muszą poczekać. Zajmując się metamorfozami mam mniej czasu na bloga i na odwrót. Wciąż staram się wypracować balans między pracami, a życiem. Blogowanie i projektowanie jest dla mnie miłą, ale pracochłonną drogą do niezależności i możliwości bycia z dziećmi w domu. W pewnym momencie tak zatraciłam się w realizowaniu tego celu, że zapomniałam korzystać z benefitów jakie ma nieść pracowanie z domu. Przymusowa przerwa, którą była choroba R sprawiła, że inaczej patrzę na pewne rzeczy. Wiem, że muszę zrewidować swoje działania i cele. Zwyczajnie nie mam czasu na wszystko i prawdopodobnie zawężę pole swojej działalności, aby skupiać się na tym, co niesie mi najwięcej satysfakcji.
Nie będę przed Wami udawać, że mam przygotowane wpisy na miesiąc z góry, dom błyszczy, a zlecenia realizuję w godzinę. Są jednak rzeczy, które pomagają mi w organizacji i ogarnięciu wszystkiego.
1. Przyjmuję oferowaną pomoc.
Mam to szczęście, że są w moim otoczeniu osoby, które taką pomoc oferują. Nie odmawiam. Np. napisać ten wpis mogę dlatego, że babcia zabrała dzieci na spacer. Gdy w weekend odwiedzi mnie mama i G. z nią szaleje korzystam, aby ten czas zagospodarować lub zwyczajnie odpocząć.
2. Gotuję na zapas.
Staram się gotować więcej i zamrozić część, aby w dzień gdy wszystko spada mi na głowę nie musieć stać w kuchni.
3. Sprzątam w 15 minut.
Wyznaczam sobie 2 razy dziennie dwie 15 minutowe sesje i spinam się. Zadziwiające ile można zrobić w kwadrans. Jeśli czegoś nie zdążę zrobić to….trudno.
4. Karmię i pracuję jednocześnie
Nauczyłam się sprawnie pisać jedną ręką, dzięki czemu mogę pracować w trakcie karmienia R.
5. Nie pracuję po nocy.
Czasami nawał pracy sprawia, że mam ochotę posiedzieć, gdy wszyscy już śpią. Jest to jednak błędne koło, bo następnego dnia jestem do niczego i zawalam wszystko.
Nie wyrzucaj sobie jeśli nie wszystko masz zapięty na ostatni guzik i nie wierz ślepo w wizerunki matek idealnych.
Jak u Was wygląda łączenie bycia mamą i innych obowiązków – macie jakieś swoje patenty?
Ha skąd ja to znam! Ja pracuję kiedy Zoe śpi czyli między 13 a 15 🙂 albo jak zabawi się sama. Gotuję szybkie obiady zazwyczaj na dwa dni. Sesję robię popołudniami między 17 a 19 jak P. wróci z pracy, albo w weekendy (ale nie wszystkie bo ustaliłam sobie limit żeby nasz cenny rodzinny czas nie ucierpiał!). Spotkania biznesowe też organizuję wieczorami jak wiem, że mogę wyjść 🙂 Sprzątam całe mieszkanie raz w tygodniu przez godzinę (nie licząc odkurzania i mycia podłóg co dwa – trzy dni). Wszystko się da – tylko trzeba chcieć!
Organizacja na tip top!:)
Ja wprawdzie nie pracuję w domu..ale z dojazdami 9 godzin ;-)…i na pierwszym miejscu zawsze stawiam synka, rodzinę, a potem blogowanie. Zdjęcia do postów robię w sobotę, teksty piszę w tygodniu i planuję sesje w tygodniu ;-)…jakoś godzę wszystko chociaż czasem siły brak ;-). Miłego dna 😉
Bywam u Ciebie od niedawna, jeśli znajdziesz czas i ochotę zapraszam również do mnie http://ozebrze.blogspot.com/
Świetnie, że napisałaś o tym priorytetach – czasami można się zapomnieć i zagalopować.
a u mnie jest totalny chaos, szpital, dom, przedszkole, brak snu, nic nie da się zaplanować.
Nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie pogorszenie, nie jestem idealną mamą, nigdy nie byłam i nie będę, a przed Tobą chylę czoła, jesteś tak zorganizowana i ogarnięta, że mnie by to zajęło lata świetlne.
Zazwyczaj robię coś z doskoku jak nie na kompie to na telefonie, zarywam nocki, a potem ledwo żyje w dzień, jak sama napisałaś, ale nie mam na tyle czasu w dzień żeby na dłużej siąść.
Kochana dla mnie jesteś wzorem.
Buziaki dla R. i G. i ich super mamusi w Dniu Mamy 🙂
Nie dziwię się, że piszesz o chaosie…wiem jak choroba R zdezorganizowała każdy aspekt naszego życia, a Ty masz to w opcji ciągłej. Podziwiam Twoją determinację i pomysłowość w walce o Patryka!
dzięki Kochana trzymam kciuki za R.
Nie dziwię się, że piszesz o chaosie…wiem jak choroba R zdezorganizowała każdy aspekt naszego życia, a Ty masz to w opcji ciągłej. Podziwiam Twoją determinację i pomysłowość w walce o Patryka
Popelnialam ten blad ze zarywalam noce i jeszcze budzilam sie po kilka razy bo karmilam piersia, a nastepnego dnia bylam do niczego. Pozdrawiam serdecznie beata
Jesteś bardzo sumienna Beatko, wkładasz dużo serca w prowadzenie bloga, dlatego twoje wpisy są dobre. Ja też zarywałam noce, ale jak nie miałam dziecka, a potem, to zrozumiałam, że ono jest najważniejsze, a ja muszę mieć siłę, by się nim opiekować.
Pracowałam nocami kiedy chłopcy spali. Budzili się wcześnie, na maile odpisywałam z malutkim Gabrysiem na rękach (karmienie). Aż padłam. Baterie się wyczerpały. Dopiero teraz zaczynam wracać do normalnego stanu. Wszystko przewartościowałam i też już nie spinam się ze sprzątaniem. Pozbyłam się połowy rzeczy, które utrudniały mi sprzątanie w 15 minut. Wyznaję zasadę „mniej a częściej” i to faktycznie działa. Dzięki temu mam więcej czasu na pracę. Poza tym, chłopcy sprzątają po sobie, więc jest mi coraz łatwiej. Trzeba zorganizować nie tylko siebie, ale całą rodzinę i przestrzeń wokół siebie. Wtedy wszystko się uda. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mamy 🙂
Grunt to szczerosc! Wiesz, ja mysle, ze jednak jestes SUPER matka 🙂
Ciężko jest się przestawić na myślenie w stylu „nie muszę robić wszystkiego idealnie”. Chyba taka już nasza natura, że chciałybyśmy wszystko jak najlepiej i jak najwięcej w ciągu doby. Trzeba umieć odpuszczać, czasem wypełnić obowiązki na minimum, a czasem nawet coś olać. Dla zdrowia psychicznego 🙂
2 sesje sprzątania po 15 minut? Muszę wykorzystać ten patent. Coraz częściej godzę się z faktem że w domu daleko od ideału. Ogarniam bardziej niż sprzątam, ale chyba wszystkie tak mamy.
Dzięki za ten wpis:)
To bardzo ważny dla mnie post. Ostatnio zaczęłam się już podejrzewać o chorobę dwubiegunową. po okresach kreatywno – mobilizacyjnych, zaliczam depresje, poczucie wiecznego niedoczasu i zawalania…
Od jutra wdrażam punkt 3. Punkt 5… popracuję nad tym 😉
Karolinko bardzo fajny post 🙂 Sama nad takim myślę, bo mam dość jakiejś takiej dziwnej mody na bycie perfekcyjnym – perfekcyjna mama, żona, pani domu…. robić wszystko, na 100% i jeszcze mieć czas na perfekcyjną fryzurę, obiad z dwóch dań i deseru, umalowane nienagannie paznokcie i uśmiech od ucha do ucha. Tak się zwyczajnie nie da – choć wszyscy udają, że tacy są.
A Roszkowi życzę dużo zdrówka i zrelaksowanej, wypoczętej i szczęśliwej mamy! <3 <3 <3
piszecie wszystkie jakbyscie mężów nie miały. zastanawia mnie dlaczego większosc kobiet zrzuca sobie na barki „robote” wszystkiego. a czy wasi faceci też maja takie dylematy jak wy? serio ale wspolczuje wam…
Faceci nie pomagają, pomagają mało, pomagają nie w tym, co trzeba lub tylko udają, że pomagają 😛
Karolino, jakże bliski jest mi ten wpis… Na co dzień próbuję łączyć pracę z opieką nad moimi dwoma synami. Jeden jest w przedszkolu do 14:30, drugi jeszcze ze mną. To na mnie spoczywa obowiązek zawożenia i odwożenia starszaka i generalnie życie domowe. Godzić to z pracą jest mi bardzo ciężko. Nie mam żadnej pomocy na miejscu. Rodzina daleko. Mam wrażenie, że wszystkim zajmuję się po łebkach. Mam naturę perfekcjonistki, więc jest to tym bardziej trudne. Liczę na to, że gdy młodszy syn będzie przez kilka godzin w przedszkolu, nadejdzie nieco łatwiejszy czas 😉
Podziwiam i podziwiam!
Patent ze sprzątaniem muszę wdrożyć i to koniecznie z zegarkiem nastawionym i
budzikiem. U mnie albo syf, albo zatracam się w pucowaniu na całe dnie.
Już po samym wpisie widzę, że priorytety się przetasowały. Czekam cierpliwie na lukę w czasie – może
chwilka się znajdzie i dla mnie. Pozdrawiam gorąco! :-*
Punkt pierwszy to właśnie przyjąć do wiadomości, że nie da się trzymać wielu srok za ogon. Nie bez powodu wiele bizneswoman nie ma dzieci, a kobiety mające rodzinę pracują gdzieś na kasie czy dorabiają na sprzątaniu. Kiedy jeszcze tylko blogowałam i zajmowałam się domem, to nawet miałam czas umalować się bądź napić kawy przed telewizorem. Dołożyłam do tego projektowanie i… mąż mi o 24 wyłącza laptop i siłą ciągnie do łóżka, żebym rano dała radę wstać. I to jest dobry przykład dla tych, którzy uważają, że praca grafika polega na dwóch kliknięciach myszką i wszystko gotowe. No nie, nie jest tak i zadziwiające, ile same poprawki nieraz zajmują czasu, nie mówiąc już o całościowej realizacji nowego projektu. A co więcej, jeśli ktoś myśli „spoko, nie masz czasu, ale za to masz kasę” to też jest w ogromnym błędzie.
A jak oczy bolą od wpatrywania się w monitor. Ja próbowałam pobawić się w Illustratorze, ale nie bardzo umiem cokolwiek zrobić. Na razie tylko Photoshopa w podstawach ogarniam. Widać nie każdy ma ten dryg do bycia grafikiem. Chciałabym być grafikiem, programistą, super blogerką, super mamą i super żoną, a tu się nie da…
Świetnie sobie radzisz i dobrze, że mówisz, iż nie wszystko dopinasz na ostatni guzik. Ja sama zarzucałam sobie, że nie daję rady, ale w ogóle nie umiem skupić się na kilku rzeczach naraz. Brakuje mi sił do tego. Inni studiują, pracują, wychowują dzieci, blogują, a i jeszcze na wieczór na amory mają siłę 😉 Jak oni to robią? Ja wyjdę do sklepu i już padam z nóg;)
Problem znany mi aż nazbyt dobrze:) Również zajmuję się projektowaniem grafiki, robiłam to przez wiele lat przed urodzeniem synka. Potem zmnieniłam pracę na inną i odeszłam od projektowania. Teraz znów do niego wracam ale na zupełnie innych zasadach. Pracuję w domu. Jestem własnie na etapie zakładania własnej działalności. Chcę łączyć opiekę nad synkiem i pracę. Przerobiłam temat zarwanych przez projektowanie nocy i wiem, że na dłuższą metę tak się nie da. Byłam jak cień samej siebie- wykończona. Zwsze jest w życiu tak, że jest coś za coś…Mój dom też nie zawsze jest posprzątany a sterty prasowania czasem gigantyczne. Niestety nie mam pomocy ze strony babć czy cioć, bo rodzina jest daleko. Mimo tego, staram się jakos to wszystko wyważyć. Wybierać to co w danym momencie jest naważniejsze i najpilniejsze. Twoja praca i to co robisz bardzo mnie motywuje do działania. Dzięki!:)