Jak stracić klientów i pogrążyć się w rozpaczy?
Jestem osobą, która lubi mieć wszystko na swoim miejscu, lubię wiedzieć gdzie podążam i mieć plan. Problem jednak jest taki, że zupełnie nie potrafię się tego trzymać. Zaczynam korzystać z jakiegoś narzędzia, które ma mi w tym pomóc i za kilka dni o nim zapominam.
Robię listę i po kilku dniach znika gdzieś w czeluściach moich notatek.
Spisuję plan na kolejne półroku, a po dwóch tygodniach nie pamiętam, że coś takiego stworzyłam i działam z dnia na dzień. Często dobrze idzie mi ta improwizjacja, a jedyną rzeczą, która zawsze mam i o której pamiętam to lista aktualnych zleceń i projektów, które realizuję.
Jaki był tego efekt?
Ostatnimi miesiącami praca nad projektami tak mnie pochłonęła i cały czas było coś na wczoraj i coś ważnego, że tygodnie uciekały jak szalone, a ja po wielu miesiącach obudziałam się w sytuacji w której mój blog zarastał kurzem, a w social mediach przestałam publikować cokolwiek. Gdy przychodziła myśl o tym, aby coś napisać i wchodziłam na swoją stronę to odechciewało mi się bo widziałam jak wiele rzeczy chcę na niej zmienić i nawet nie miałam ochoty zapraszać na nią nikogo. Było to oczywiscie subiektywne odczucie bo wiele osób, chwaliło moją stronę, jednak ja czułam, że muszę zrobić krok do przodu. Na ten krok nie miałam czasu więc, odkładałam wszystko w nieskończoność.

Po co dbać o bloga i publikowanie w social mediach skoro mam dużo pracy?
Nie mam czasu na blogowanie to chyba dobrze, bo to znaczy, że pracuję i nie muszę się martwić o zlecenia.
Taki tok myślenia wydaje się całkiem logiczny. Mniej logiczny jednak będzie, jeżeli nadmienię, że blog i social media to główne źródło napływu moich klientów. Oczywiście są osoby, z którymi współpracuję regularnie od lat. Są klienci, którzy przychodzą do mnie z polecenia (w Tym miejscu dziękuję wszystkim moim klientkom i nie tylko, które polecają mnie w swoim otoczeniu i na wielu grupach). Mimo tego nowe osoby znajdują mnie najczęściej przez blog i moje artykuły.
Co jednak się dzieje, jeżeli nic nowego się nie pojawia na blogu?
Po pierwsze strona zaczyna pojawiać się niżej w wynikach wyszukiwania, a to aspekt nie do przecenienia, bo najczęściej nie klikamy w linki z końca strony z wynikami, a już ekstremalnie rzadko zaglądamy na kolejne strony.
Druga sprawa to fakt, że jeżeli nawet ktoś trafi na stronę i mu się spodoba to, co widzi to szybko zorientuje się, że nie ma świeżych publikacji ani na blogu ani np. na Facebook. To od razu niesie wątpliwość, czy aby firma jeszcze istnieje, czy jest wiarygodna i godna zaufania?
To nie są zdecydowanie skojarzenia, które chcesz wywoływać u osoby, która rozważa współpracę z Tobą.
Nie zamierzam Cię jednak straszyć! Nie jest tak, że mając rozhulany blog, który pozwala Ci na bieżąco pozyskiwać nowe zlecenia czy klientów zostanie zapomniany, jeśli przez tydzień nic nie opublikujesz. Zapewne nie stanie się tak nawet po miesiącu czy dwóch.
Tym gorzej! To tylko może uśpić Twoją czujność.
Fakt jest jednak taki, że jeżeli zaniedbujesz bloga i social media, które są głównym źródłem pozyskiwania dla Ciebie klientów musisz się liczyć z tym, że źródełko zacznie powoli wysychać. Może dziać się to na tyle powoli, że nawet nie będziesz tego zauważać. Najpierw zamiast mieć zabukowane kilka miesięcy w przód będą dwa miesiące, potem sześć tygodni, miesiąc, aż pewnego dnia możesz stwierdzić, że w zasadzie to nie masz nawet bieżącej pracy.
Gwarantuję Ci, że pobudka w takim miejscu może być bolesna i przyprawić Cię o atak paniki.
Dlatego lepiej zapobiegać takim sytuacjom i nie zaprzestawać promocji swoich usług i kontaktu z ludźmi, nawet jeżeli wydaje Ci się, że ilość napływających zleceń wręcz Cię przytłacza. Zawsze musisz znaleźć czas na własne projekty i własny biznes. Zajmowanie się jedynie projektami klientów w pewnym momencie może doporowadzić Cię do muru, który będzie trudno przeskoczyć.

Jak to jednak zrobić, jeżeli zupełnie nie ogarniasz organizacji pracy i działasz na bieżąco z tym, co przynosi dany dzień?
Na początku napisałam, że mimo prób organizacji wciąż ponoszę porażkę w tym temacie. Jestem osobą, która lubi działać tu i teraz. Mając pomysł, potrafię zrealizować ogrom projektu w ciągu doby. Zapala się zapalnik i nic nie może mnie powstrzymać. Jestem też dobra w rozwiązywaniu problemów – zamiast zamartwiać się trudnościami lub tym, że czegoś nie umiem, coś nie działa szukam rozwiązania lub alternatywnej drogi.
Wolę szukać rozwiązań, a nie problemów. Wiem, że to moje mocne cechy i uczę się je wykorzystywać, bo uważam, że nie ma sensu walczyć ze sobą i próbować stawać się kimś innym. Jednocześnie jednak widzę, że są obszary, które wymagają większej systematyczności i poukładania. Zrozumiałam, że odpowiednie zadbanie o nie w rezultacie da więcej czasu na spontaniczne działania i bieżące prace bez stresu i zaniedbywania tego, co musi być zrobione.
Tę świadomość pomogła mi zbudować m.in. Ola Budzyńska -Pani Swojego Czasu. Często słucham jej livów i oglądam InstaStory. Choć o tym nie wie, to jest dla mnie przypomnieniem o tym, że ten temat wymaga w moim życiu uwagi. Mimo to nie zdecydowałam się do tej pory na dołączenie do jednego z jej kursów, które jak sądzę, mógłby mi pomóc.
Obawiałam się, że nie skończę go i nie skorzystam w pełni z tego, co mógłby mi dać, bo pochłoną mnie tak bieżące sprawy i zapomnę nawet o tym. Dlatego stosując metodę małych kroków, postanowiłam poczytać co Ola ma do powiedzenia w kwestii zarządzania czasem kupując jej książkę. „Jak zostać Panią swojego czasu – Zarządzanie czasem dla kobiet.”
Uważam siebie za przypadek beznadziejny, jednak jak pisałam, nie szukam problemów, a rozwiązań. Przegrałam w tym temacie tyle razy, że statystycznie w końcu musi się udać:)
Każde zadanie, które czujemy, że nas przerasta warto rozbić na tak małe podzadania, których wykonanie nie wywoła w nas oporu. Jest to rada, którą słyszałam już od Oli i w książce też się pojawiła, a zakup i przeczytanie książki (lubię czytać bardzo) był krokiem, który tego oporu we mnie nie wywoływał.
Zamówiłam, paczuszka przyszła, a książka była pięknie zapakowana. Już samo to nie pozwoliło po prostu przesyłki odłożyć na komodę w korytarzu tylko przyjrzeć się jej bliżej. Nie odkładałam czytania na później, bo mogłoby w końcu do nie go nie dojść wcale, a to temat dla mnie ważny.

No to wzięłam się za lekturę. I co się okazało? Okazało się, że Ola w książce nie przekazuje tylko informacji o sposobach na zarządzanie czasem. Ona robi coś znaczenie ważniejszego. Pomaga przygotować siebie i swój sposób myślenia na działanie w odpowiedni sposób. Wie, że samo danie technicznych narzędzi nie wystarcza. Wiele z nas słyszało o różnych technikach i metodach. To nie ich nieznajomość wywołuje problem tylko często jak to w jaki sposób myślimy o swoim czasie, o sobie i o swoich obowiązkach.
Będę z Tobą szczera. Jakiś czas przed zakupem książki Oli pobrałam jej bezpłatny rozdział. Zamiast mnie zachęcić, zniechęcił mnie. Moja obawa dotyczyła tego, że nie będzie w niej konkretów tylko same teksty motywacyjne i rozmydlone informacje – a ja lubię konkrety! Mimo, że pracuję twórczo uważam się za osobę ze ścisłym i analitycznym umysłem i nie wystarczą mi opowiastki.
Cieszę się jednak, że nie poddałam się tej obawie i książkę mam. Jest świetnie wyważona i pomaga zobaczyć siebie w szerszej perspektywie, nabrać zrozumienia, ale również daje konkretne narzędzia i rozwiązania. Nie jest to jednak książka, którą przeczytasz raz i masz temat załatwiony. Polecam zaznaczanie stron, do których będziesz wracać w trakcie wdrażania zmian lub wybranie opcji z notatkami wizualnymi (żałuję, że ich nie zamówiłam, przydałyby się – zostaje zrobić własne)

U siebie widzę już pewne zmiany i poprawę – małymi krokami można też zajść daleko:)
Zadbaj o swój biznes i blog
z moją bezpłatną biblioteką!
Masz problemy z organizacją i zarządzaniem czasem? A może jesteś w tym mistrzynią? Czytałaś książkę Oli lub się przymierzasz?
Dbasz na bieżąco o swój blog i social media?
Napisz koniecznie, bardzo chcę to uslyszeć!


autorka bloga
karolina krysztofiak
Uwielbiam białą kawę, a w życiu cenię sobie umiar. Od 2014 roku prowadzę studio kreatywne projektując identyfikację wizualną oraz strony www, a w 2018 roku swoją premierę miał Mini Brand Shop, czyli mój sklep z personalizowaną papeterią firmową.
test
Masz problemy z organizacją i zarządzaniem czasem? A może jesteś w tym mistrzynią? Czytałaś książkę Oli lub się przymierzasz?
Dbasz na bieżąco o swój blog i social media?
Napisz koniecznie, bardzo chcę to usłyszeć!
Ja tez lubię konkret, dlatego jakoś nie skusiłam się na tą książkę. Bałam się, że będzie tam właśnie motywacyjna pogadanka… ale zaciekawiłaś mnie 🙂
Jest wszystkiego po trochu. Nie można spodziewać się, że w książce będzie materiał taki jak w kursie, który jest znacznie droższy, ale jednak odbiera wymówki i daje podstawy do pracy:)
Chyba zamówię sobie książkę Oli pod choinkę! 🙂
Uwielbiam sama dawać sobie prezenty!:)
Czytałam i książka jest ok. Najlepsza dla początkujących. Cenię Olę bardzo, jednak jej styl to nie jest w 100% mój, ale i tak bardzo skorzystałam na jej radach 🙂
Zgadzam się, że książka nie jest dla tych którzy już śmigają i ogarniają. Dobry pierwszy krok i kopniak w cztery litery:)
Chociaż jak to podkreśla sama Pani Swojego Czasu (pisała o tym jakiś czas temu też Asia Glogaza na blogu), mniej czytania o działaniu a więcej działania! 🙂
Ja od rana dopiero zaczęłam patrzeć na swoje todosie, więc się nie wymądrzam! 😀
W punkt!:)
Bardzo odważny i prywatny wpis. Też jestem typem osoby, która działa tu i teraz. Niby robię sobie plany ale rzadko się ich trzymam. Najgorsza sytuacja jest wtedy, kiedy sama muszę wyznaczyć sobie termin oddania zlecenia. Wiem, że jeżeli nie zrobię tego jak najszybciej się da to będę zwlekać i zwlekać.
Olę cenię za jej przegenialny podcast i niesamowity dystans do siebie. Uwielbiam ludzi, którzy umieją śmiać się z siebie.
Na szczęście nie doprowadziłam do momentu w którym nie mam zleceń, jednak odczułam znaczące zmiany i moja aktywność w sieci bezpośrednio przekłada się na ilość pracy. Też słucham podcastu Oli. Dzisiaj słuchałam odcinka od produktach fizycznych mimo, że ich u siebie nie mam:)
To ja, to ja! Pierwszy akapit jest o mnie! A jeszcze do tego dochodzi mąż, który nie znosi planowania i działania według niego, a wtedy katastrofa murowana 🙂 Ostatnio trochę lepiej trzymam się wyznaczonych planów, bo (powolutku) buduję własny biznes.
Olę kocham miłością ogromną, bo świetna z niej babka. Książkę kupiłam, pozaznaczałam co ciekawsze dla mnie fragmenty i wkrótce puszczę ją w obieg po rodzinie 🙂 Część rzeczy była oczywista, zwłaszcza jak się od dłuższego czasu pracuje nad sobą i/lub podczytuje Olę. Część to były rzeczy odkrywcze, bo Pani Swojego Czasu ma zupełnie inne spojrzenie czy doświadczenie na dany temat.
Jeśli chodzi o dbanie o swój blog i social media, to ja polecam Magdę Bek. Dzięki niej wszystko jakoś łatwiej idzie 🙂
Moj M. też nie planuje. Jednak wczoraj miał paskudny humor i czuł się przeciążony ilością spraw które trzeba załatwić do końca tygodnia. Zaproponowałam, aby wyrzucił z siebie wszystko co go męczy, zrobiliśmy listę, rozdzieliliśmy zadania i tydzień już nie wydaje jakie taki straszny. Planowanie ma działanie prawie terapeutyczne:) Dzięki za polecenie- lecę sprawdzić:)
Planowanie daje mi poczucie bezpieczeństwa i kontroli, a jestem osobą, która bardzo tego potrzebuje. Niestety plan u mnie ma to do siebie, że szybko się dezaktualizuje, nie nadąża za gonitwą pomysłów i myśli 😉 Mimo to staram się planować i panować nad planem. Z różnym skutkiem 😉
Dla mnie największym wyzwaniem jest trzymaniem się długoterminowego planu, gdy wciąż pojawiają się nowe pomysły, którymi chcę zająć się TERAZ:)
O właśnie, to jest największe wyzwanie!
Ja codziennie rano wstaję i mam genialny plan na cały dzień. Robię listę i nawet przez pierwsze 30 minut się tego trzymam. A potem moje dziecko zaczyna płakać i wszytko szlag trafia… macie jakąś aplikację która ogrania dzieci;-)?
Heh, przy dzieciach planowanie to wyzwanie, generalnie robienie czegoś innego niż one chcą już jest wyzwaniem:) Apkę tez przytulę!:)
Bez planowania mój dzień, tydzień, miesiąc pogrążają się w totalnym chaosie. Nie dość, że sprawy nie są przypilnowane to ja czuję, że nad niczym nie mam kontroli i wpadam w panikę. Muszę mieć nawet plan kiedy regularnie będę go tworzyć 🙂 Żeby przypadkiem nic mi nie umknęło i klienci nie zostali w żaden sposób poszkodowani. Pozdrawiam cieplutko 🙂
Cześć,
Trzymam mocno kciuki za dużo motywacji!
Ja też odkładajam wiele na później, zwłaszcza te najgorsze i zarazem najważniejsze rzeczy. Pomogła mi zasada – mieć najgorszy strup z głowy (z resztą też podpatrzona od Budzyńskiej). Teraz na przykład przygotowuję wpisy na bloga z wyprzedzeniem i mam komfort, że w przypadku losowymi i tak będę mieć co opublikować.
Pozdrawiam,
Kasia
Ja chyba jestem przykładem beznadziejniejszym z beznadziejnych. Ale też muszę coś z tym zrobić, niedługo kończy się urlop macierzyński a mi tęskno za pracą na którą nie starcza mi teraz czasu.